Podsumowanie marca 2016

Kiedy kolejny miesiąc dobiegł końca. Pora na podsumowanie, pełne narzekania na wszystko.


Marzec jest miesiącem w którym działo się nie dużo, ale z porządnym impetem. Dziwię się, że jednak mimo wszystko strasznie szybko minął i już mamy kwiecień.


Zaczął się dość niefortunnie. Jednego dnia skończyłam na pogotowiu i resztę miesiąca spędziłam na zwolnieniu i ciągłym bólu jakiejś części mojego ciała. Nawet teraz odczuwam skutki tego wypadku.

Wszystko stało się to tak niespodziewanie, że doszło do mnie to, że najwyższa pora zwolnić bo i tak i tak nie mam 100% kontroli nad swoim życiem. Zawsze może się coś stać, a ja żyję widocznie za szybko. Za dużo rzeczy chcę zrobić. Za dużo mam planów. A mam tak, że jak zawsze coś planuje to wszystko się sypie tak, że z planów wychodzą nici.

Czasem przychodzi taki moment w życiu człowieka, że dochodzi do niego wiele rzeczy. Zrozumiałam już doskonale od zeszłego roku jak bardzo życie może skopać tyłek. Tak jakby 2015 nie był wystarczająco trudny. Obecny rok nie zapowiada się dużo lepiej. Od początku tego roku wszystko się sypie. Już nawet nie wiem co może się jeszcze stać i nawet nie chce sobie tego wyobrażać.


 
Piosenka miesiąca, która być może opisuje mój stan
 psychiczny po tym wszystkim co się działo.


Pomijając zdrowie do tego wszystkiego mój już i tak stary laptop zaczyna się poważnie psuć. Codziennie nie wiem czy uda mi się go uruchomić. Tak jakbym grała w rosyjską ruletkę. Może działać przez tydzień doskonale, albo na drugi dzień może całkowicie się popsuć. A funduszy brak na zakup nowego. 

Jedną z dobrych rzeczy, które w tym okropnym miesiącu się zdarzyły to to, że po długim czasie oczekiwania, dowiadywania się wszystkiego w moim pokoju zamieszkało małe stworzonko - chomik syryjski.  Jeszcze nie jest oswojony na tyle żebym mogła sprawdzić jego płeć, ale podejrzewam, że trafił mi się chłopak. Powoli ale do przodu udaje mi się pokazywać mu, że moja dłoń nic złego nie chce zrobić i już nie boi się brać jedzenia z mojej ręki. Taki mała kuleczka a ile mi radości sprawia. Samo patrzenie się jak biega jak szalony po klatce sprowadza uśmiech na moją twarz. Zwłaszcza gdy do obserwacji dołączą się koty, które mają prawdziwy kanał telewizyjny :D

A gdy wypadnie z kołowrotka i patrzy się na mnie potem z miną typu:



Kolejna dobra rzecz to to, że w miarę szybko pozbierałam się, można by powiedzieć, z podłogi. Ale wydaje mi się, że to tylko i wyłącznie dzięki ciągłemu ruszaniu się mimo bólu. Fakt, nie jest idealnie, nie mam takiej sprawności jak przed wypadkiem ale cieszy mnie nawet to, że mogę się schylić czy iść normalnie z pokoju do pokoju. Na początku miesiąca nie było to dla mnie możliwe.

Jeszcze jedną dobrą rzeczą w tym miesiącu było to, że nauczyłam się grać w tysiąca. Mogę teraz razem z rodziną godzinami grać. I o dziwo wygrywać. No może nie wtedy gdy mój brat z nami gra. Skubany ograł wszystkich podczas jego pierwszej w życiu gry. Niedługo musi być rewanż!

Podsumowując, jak narazie marzec to najgorszy miesiąc w 2016 roku. Oby to był ostatni.
 Mam nadzieję, że kwiecień będzie lepszy.

A Wam jak minął marzec? Działo się coś ciekawego? 
Dajcie mi znać w komentarzach :)

Share:

4 komentarze

  1. Bardzo ci wspolczuje, mam nadzieje, ze wkrotce wszystko sie ulozy. Dobrze przynajmniej, ze masz to malutkie stworzonko, ktore - mam nadzieje - dostarcza ci usmiechu na kolejne dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że chciało Ci się przeczytać moje narzekanie na życie.
      Dostarcza i to ile, taka kulka a ile szczęścia mi przyniosła :) Najważniejsze żeby nic się z nim nie działo, chucham i dmucham na niego bo boję się czy czegoś źle nie zrobię. Nigdy chomika nie miałam i trochę strach mnie łapie gdy coś innego niż zwykle robi, ale oboje uczymy się od siebie nawzajem, ja uczę się co on robi a on uczy się, że może mi zaufać :)

      Usuń
  2. Pamiętam, że moja mama co niedzielę kogoś zapraszała do nas na grę w tysiąca, ale jak dawno to było... Kiedyś miałam myszy, fajne stworzenia, ale zawsze miałam wrażenie, że się męczą w klatce, teraz bym już nie chciała. Co innego pies albo kot :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Granie w tysiąca wciąga, teraz za każdym razem gdy przyjeżdża ciocia to wszyscy gramy :)
      Obojętnie jakie zwierze się adoptuje to zabiera im się jakąś cząstkę wolności. Najważniejsze jest wtedy zapewnienie jak najlepszych warunków. Pies i kot to faktycznie co innego, ma się z nimi ciągły kontakt, można się pobawić. A taka myszka czy chomik bawi się tylko tym co im zapewnimy :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)