Hej ho, maturo!

Maturę mam już za sobą, pamiętam jednak jakby to było wczoraj jak wszyscy w szkole wręcz dostawali szału na tym punkcie. Ale czy warto robić z tego wielkie halo?



Nauczyciele przed maturami cisną z materiałem, z ocenami i całą resztą najbardziej. Jak tu wyrobić gdy nie dość, że musisz uczyć się na maturę to jeszcze zaliczać niepotrzebne zupełnie przedmioty, które akurat musisz przerabiać w klasie maturalnej?

Co to daje nauczycielom gdy wręcz gnębią słabszych uczniów i przysparzają im dodatkowego stresu ciągłymi znakami, że nie dopuszczą ucznia do matury? 
Sama przerabiałam coś takiego w swojej klasie maturalnej. Polonistka do ostatnich chwil nie chciała wystawić mi tego marnego 2 i dopuścić mnie do matury. W końcu po moim ciągłym pojawianiu się przed nią oraz truciu dupy, odpuściła mi i wręcz z łaską dopuściła do matury. Do tej pory nie zapomnę jej wyrazu twarzy gdy w czerwcu przy odbieraniu świadectw wyczytała moje nazwisko z listy osób które maturę zdały śpiewająco. 
Po co były te nerwy?

Po to aby nie zaniżyć sobie średniej zdawalności uczniów. Ot co, lepiej wyeliminować słabszych uczniów, zniszczyć im jakąkolwiek szansę byleby mieć większą rangę w szkole. Po co pomagać w trudnych tematach, po co podpowiadać? Lepiej zgnieść ucznia jak robaka. Tylko, że czasem te robaczki potrafią być niezmordowane i mimo deptania dają radę. O wiele lepiej niż te chwalone i noszone na rękach.

A Ty, biedny maturzysto co masz zrobić w takiej sytuacji?
Poddać się? Nie.
Nie podchodzić do matury? Nawet o tym nie myśl.
Po sobie widzę to, że gdy mija jakiś czas gdy nie masz styczności z materiałem na maturę to po prostu zapomina się wszystko. Gdybym nie przystąpiła do matury zaraz po zakończeniu szkoły to w życiu bym jej nie zdała teraz. Zwłaszcza, że to była ostatnia szansa żeby zdawać maturę na starych zasadach. Zapomniałabym po prostu wszystko, wyszłabym z wprawy i tyle. Może i bym się uczyła ale w szkole zawsze jest inaczej - musisz uczyć się w miarę na bieżąco, ciągle powtarzasz materiał i bez zbytniego wysiłku potrafisz to wszystko. Nie siedzisz później nie wiadomo ile ucząc się od początku wszystkiego.

A tak naprawdę po co ta matura? Sama zadawałam sobie to pytanie zdając ją 2 lata temu. I tak naprawdę dała mi tylko możliwość dostania się na studia. I to wszystko.
Pamiętam jak gdy czekałam na wyniki matury już miałam w głowie plan, że gdyby mi sie nie udało zdać to poszłabym do szkoły policealnej.

I tak i tak rozwijałabym się dalej, z papierkiem czy bez.

Jednakże ten papierek może się przydać kiedyś, jak ukończy się już te studia i pora będzie ruszyć na poszukiwanie pracy. Ale to już zupełnie inna historia.

A jakie są Wasze spostrzeżenia dotyczące matur i całej szopki, która się wtedy dzieje?


Share:

0 komentarze

Dziękuję za każdy komentarz :)